22 lutego 2013

Lew Babilonu (historia powstawania)


Vítejte!


Pora troszeńkę popracować.

 Tytuł: „Lew Babilonu”, czyli urodzinowy prezent.

 W sposób niezwykle sprytny ustawiłam sobie czas wolny na lekcjach, przez co miałam chwilę na drobny szkic:




A dawaj na A3!

Przekładanie szkicu na większy format zawsze sprawiało mi sporo radochy (a teraz tak na poważnie, to jest istna mordęga. Poprawianie konturów, to jak chorowanie na dżumę z przerwą na dur brzuszny. Na samym poprawieniu konturów mogę spędzić więcej niż osiem bitych godzin, a ja tu próbuję komuś wmówić, że to może być zabawne? Relaksujące... może czasami, ale do momentu, kiedy nie zacznie odpadać ręka. No i dodatkowo mam skłonność do roztkliwiania się nad detalami To mój taki związek miłość-nienawiść).

Postanowiłam zmienić układ rąk i nóg, by stworzyć jakąś fajną pozycję. Dodałam więcej ozdóbek, typu bransolety i zwisające frędzle. Jeżu, kocham detale ( Latający Potwór Spaghetti jest mi świadkiem, że jest u mnie tego o wiele więcej). Moja prawa dłoń - wręcz przeciwnie. Pozostaje mi liczyć na to, że po pewnym czasie wyrobię sobie tolerancję na ból albo wyćwiczę rękę na wyciskaniu konturów.




Zazwyczaj do poprawiania konturów używam do 0,5 mm cienkopisu. W razie potrzeby korzystam z 0,7. Czy to ma jakiś sens? Niby wielkość podobna. Niby jest, ale dla mnie to sprawa wyższa, bo dotyczy rysowania i mojej wygody. Lepiej mi rysować cieńszym cienkopisem z przyczyn czysto praktycznych: cienką kreskę jest łatwiej poprawić w razie wypadku. Grubą kreską trudniej jest manipulować i stworzyć coś, co zakryłoby mankament.




Dalej robię szczegóły i je mozolne dopracowuję, wymazuję ołówkowy szkic, wypełniam puste przestrzenie, dodaję kreskowane cieniowanie. To dziwne, ale mogę nad jednym artem spędzić długie godziny i nawet nie ziewnę... Nie ma innej sprawy, nad którą mogłabym się tak silnie skupić.




Efekt końcowy.


Pokazany lew miał być Mardukiem. Tak, moją drobną inspiracją była mitologia babilońska. No, ale dlaczego lew? Otóż w tej mitologii trudno jest kogokolwiek odróżnić, gdyż prawie wszyscy męscy bogowie to faceci z brodą. Ja wiem, jeden ma fikuśną czapeczkę, drugi fikuśnej czapeczki nie ma, trzeci coś trzyma w dłoni… Oczywiście mogłabym narysować Marduka patatającego na swoim rogatym smoku, ale to wymagałoby gruntownej zmiany kompozycji i tych innych pierdółek (plus nie potrafię rysować ludzi, wychodzą jak mutanty z "Drogi bez powrotu"). Marduk w postaci lwa i tak jest całkiem spoko. Tak swoja drogą, to lew jest symbolem władzy i odwagi, co do Marduka chyba bardziej pasuje niż typowe przedstawienie "facet i broda", "FiB". 


2 komentarze:

  1. skads w sumie kaojarze ten styl rysowania... kolezanka mojej kuzynki, w zasadzie znajoma tak rysowała. i kształciła sie na grafika, a ty ajka sicezka podazasz??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, to mój styl jest połączeniem zen doodli, zwykłych doodli i zwykłych artów w stylu czerń-biel. Przynajmniej ja tak to widzę. Jaką ścieżką, hum? Yyy... chcem robić komiksy XD Tyle mi do szczęścia potrzeba.

      Usuń

Dodaj Swojego bloga do spisów Read more: http://spis-blog.blogspot.com/p/bannery_26.html#ixzz3gYww8Kqu